Wychowanie to nie tresura. Dyscyplinowanie nie może wiązać się z łamaniem charakteru dziecka. A przysłowiowy „tylko klaps” jest porażką nas, jako rodziców i ludzi. Jest oznaką naszej słabości i bezradności.
Przemoc wobec dzieci w sposób zupełnie niesłuszny jest „usprawiedliwiana” bajkami o jej wychowawczej mocy. Ciekawa jestem, jak pan Jerzy zareagowałby, gdybym w emocjach po przeczytaniu jego artykułu wymierzyła mu „wychowawczy” policzek? Odniósłby się ze zrozumieniem? Jak to mają w zwyczaju „grzeczne dzieci”?
Bicie, panie Konradzie, nie jest niemęskie. Jest nieludzkie.
Jest jednoznacznym pokazaniem – ja tu rządzę i masz mnie słuchać. Bo jeśli nie – to będzie bolało. Nazwijmy rzeczy wprost i po imieniu – klaps ma ZABOLEĆ. Jak bardzo trzeba mieć pokręconą psychikę, by podtrzymywać opinię, że sprawianie bólu innemu człowiekowi niesie coś dobrego?
Pan Jerzy nie widzi nic złego w tym, że leje się dzieci pasem, co więcej – uważa, że wychowanie dzieci to prywatna sprawa rodziców. Otóż muszę pana rozczarować, panie Jerzy, dzieci nie są własnością rodziców. Są takim samym człowiekiem, jak pan. Mają takie sama prawa. A prawo mówi wprost, że użycie przemocy wobec drugiego człowieka jest niezgodne z prawem.
Czy jestem zdziwiona poglądami pana Jerzego? Nie, nie jestem. Są one właśnie skutkiem stosowanej wobec niego metody „wychowawczej”. Proszę się nie obruszać, naprawdę wiem o czym piszę.
Bite przez rodziców dziecko ma tak naprawdę tylko dwie możliwości „ogarnięcia” tej sytuacji. Albo zrozumie, że bicie jest czymś złym, co nie powinno się wydarzyć albo da sobie wmówić, że rodzice robią to dla jego „dobra”.
Przed tymi pierwszymi ciężka walka, by się udało POMIMO tego, czego doświadczyli. Ci drudzy w większości kultywują „tradycję”, najczęściej podpierając się słowami „mnie też bito i wyrosłem na porządnego człowieka”. Sorki, panie Jerzy, ale wyrósł pan na dorosłego człowieka, który nie widzi nic złego w biciu dzieci. To nie ma nic wspólnego z „porządnym człowiekiem”, za to wiele ze skrzywdzonym dzieckiem, które musi sobie znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla faktu, że rodzice, którzy powinni go kochać, sprawiają mu ból.
Moim największym życiowym sukcesem jest to, że mnie jako matce się udało przerwać „rodzinną tradycję”.
Pamiętam wszystko dokładnie. Tego nie da się zapomnieć. A jeśli zrozumie się przyczyny i mechanizmy przemocy -nawet nie wolno zapomnieć. By nie stać się kimś takim samym.
Uderzyłam swoją córkę raz. I pamiętam wszystko, co odmalowało się wtedy na jej twarzy. Przeprosiłam ją, wtedy 8-latkę, i obiecałam jej i sobie, że nigdy się to nie powtórzy. I nie powtórzyło się.
Nie jestem osobą mocno wierzącą, ale wtedy wróciłam do swojego pokoju, uklęknęłam i poprosiłam mojego Anioła „Nigdy nie pozwól mi o tym zapomnieć. Nie pozwól mi zapomnieć tego, co zobaczyłam w oczach mojego dziecka”.
Moja córka wyrosła na mądrą i dobrą kobietę. Nie boi się wyrażać swoich opinii, szanuje opinie innych.
To nasz wspólny sukces.